''Mam już dość wielkiego bezzębnego cynizmu, w którym sam uczestniczę z rozdziawioną gębą.Mam dość rozpaczliwego narcyzmu,mentalnej negacji i plastikowych buntów.Ta książka powstała ze złości...Co miało być niebem,stało się piekłem.''
Z okładki książki Czwarte niebo Mariusza Sieniewicza.
Moje piekło nie jest wielką spiżową pochwą,północnymi,nabrzmiałymi żubrzycami chmur,ani nawet małym miasteczkiem wtulonym niczym kocię w trzy ulice.Moje piekło jest ulicą Gołębią,małym pokojem na trzecim piętrze,ostatnią ławką w czytelni na kikuciej ulicy Rajskiej. Mam dwadzieścia lat-nie chcę mieć dwadzieścia pięć. Dożyję i skończę jak Zygmunt Drzeźniak tylko,że z cipą (to chyba nawet gorzej?). AAAAA Autor ze mną wygrał,pogrążył mnie,poobgryzał mi paznokcie,podmalował powieki na brunatno, powkładał w usta ''chuje,kurwy,jebaki''. No,ostro.
Mariusz Sieniewicz jest odrażająco podskórny i zły.Przeczytaj sobie,uświadom,żeś proch,a potem napisz o swoim piekiełku.
Na dokładkę,żeby upędzlić jak wybuchowo i wstrząsająco,mistrz lepkich snów - Kubin, który odwisiał swoje przy-rynkowo-krakowskim MCK'u (Boże,dziękuję Ci za Bunkier Sztuki i MCK),jak zwykle w temacie( z Sieniewiczem zgrywają się perfekcyjnie):
na dokładkę,skoro już jesteśmy w waginalnym klimacie,obraz Marcusa Harveya,który chciałabym powiesić w salonie:
post z serii : dużo chcę tu wlepić,duże chcę.